Transkrypcja:

Iza:
W dzisiejszym odcinku zaprosimy Was do rozmowy o byciu mamą aktywną na rynku pracy. Kiedy przygotowywałam się do tej rozmowy, pomyślałam, że jest to temat, który w wąskim ujęciu szczególnie dedykowany jest kobietom, które planują macierzyństwo. Jednak im dłużej zaczęłam się zastanawiać, stwierdziłam, że zyskuje on dziś coraz szersze grono odbiorców, o czym mogą świadczyć chociażby liczne posty na Linkedinie. Przy mikrofonie z tego względu mamy dwie mamy superbohaterki, Karinę, która z klientem działa w obszarze reklamy w Google oraz Martę, która dowodzi działem marketingu w naszej firmie. Witam Was bardzo serdecznie. Zawsze, czy to przy mikrofonie, czy jeszcze przed rozmową, pytam się moich rozmówców o samopoczucie, a ja was po prostu zapytam się, czy dziś się dobrze wyspałyście.

Marta:
Tak, właśnie ja mogę powiedzieć, że dzisiaj się bardzo dobrze wyspałam, pierwszy raz od dawna, także jest dzisiaj fajnie.

Karina:
Tak, to ja też potwierdzam, dzisiaj była super noc, także jestem gotowa.

Iza:
Ekstra, no to co, zaczynamy od pierwszego pytania. Powiedzcie mi, w tym okresie, kiedy przebywałyście na urlopie macierzyńskim, choć nie lubię używać tego słowa, bo urlop jednak kojarzy się z czymś przyjemnym, oczywiście macierzyństwo jest czymś przyjemnym, ale też nie ukrywajmy, że jest dużym wyzwaniem. Moment, w którym pomyślałyście w tym okresie, będzie trudno wrócić do pracy. Chyba, że nie miałyście takiego momentu, to też chętnie posłuchamy.

Karina:
Słuchajcie, gdy ja szłam na urlop macierzyński, to byłam przekonana, że po roku wrócę. Taki był przynajmniej mój plan. Natomiast życie zweryfikowało i zaszłam w drugą ciążę. Ostatecznie wróciłam do pracy po prawie pięciu latach. I wiecie, po tak długiej przerwie pojawiało się wiele obaw. I chyba taką największą z nich było pytanie jak ja pogodzę w ogóle obowiązki domowe z tymi zawodowymi. Wiedziałam, że już ta codzienność nie będzie wyglądała tak samo. Czasem znowu przyszedł taki moment, kiedy bardzo zapragnęłam wrócić do pracy. Brakowało mi przede wszystkim kontaktu z ludźmi, nowych tematów, wyzwań, czegokolwiek co wykraczało w ogóle poza tą opiekę nad dziećmi i wtedy pojawiły się nieco inne wątpliwości. Wiecie, w końcu mnie nie było 5 lat I zastanawiałam się, czy ja tu jeszcze pasuję. Natomiast z dzisiejszej perspektywy wiem, że najtrudniejszy był nie sam powrót do pracy, ale takie mentalne przestawienie się na ten tryb zawodowy.

Iza:
Ale tęskniłaś za tą rutyną 8-16, za takimi rozmowami przy kawie?

Karina:
Na początku absolutnie nie. Weszłam w zadanie bycia mamą i w ogóle nie myślałam o pracy. Natomiast w tym późniejszym etapie przyszedł taki moment, że pomyślałam sobie, że tak, to już jest ten moment, kiedy bym chciała wrócić po prostu do pracy. I nawet nie zastanawiałam się nad tym trybem 8-16, po prostu ja chciałam wrócić do pracy, do ludzi, do zadań, do czegoś innego, co robiłam przez 4 lata codziennie.

Iza:
Tak, a Marta jak to u Ciebie wyglądało?

Marta:
No u mnie było tak, że ja przez długi czas, podobnie jak Karina, na początku w ogóle nie myślałam o powrocie do pracy, bo totalnie mnie pochłonęło moje podwójne macierzyństwo, ponieważ urodziłam bliźniaczki, więc mój macierzyński trwał trochę dłużej, nie te standardowe 20 ale 31 tygodni. Ale no mimo to nadal trudno mi to nazwać urlopem. A te myśli o pracy zaczęły wracać dopiero jakieś 2 miesiące przed powrotem. Pamiętam, że to było w grudniu 2024 roku. I wtedy rzeczywiście zaczęłam się zastanawiać, jak ja się odnajdę w tej nowej rutynie. Ponieważ można powiedzieć, że przepadłam w tę rutynę z dziećmi. I myślałam, gdzie ja wcisnę tę pracę, skoro dzieci zajmują mi cały dzień. Jak ja to wszystko ogarnę? Z jednej strony tęskniłam już trochę za tymi właśnie dorosłymi rozmowami przy kawie, czasami o pierdołach, a z drugiej strony miałam wątpliwości, czy ja w ogóle dam radę się przestawić. Czy nie wypadłam z tego obiegu, czy moja wiedza jest nadal aktualna. Chciałam się czuć jako taki pełnoprawny specjalista, który wraca do pracy. No i czy mi wystarczy energii na to wszystko przede wszystkim, z tego względu, że faktycznie te noce nadal bywają trudne. Jak wiemy, no wyspanie jest teraz, powiedzmy, względnym u mnie, tak przynajmniej, więc faktycznie funkcjonowanie jest utrudnione. Ale faktycznie wracając do pytania, te myśli o powrocie bardzo długo do

Iza:
mnie nie wracały. Tak, tutaj akurat zatrzymam się przy Tobie, bo przecież wracając też, otrzymałaś w pakiecie większy zespół, który musiałaś zarządzać, więc to też musiało być spore wyzwanie jednak, bo wcześniej byłyśmy we dwójkę, a wróciłaś I jednak miałaś już dużo więcej osób pod sobą.

Iza:

Marta:
Tak, to było tak, że faktycznie odchodziłam jakby mając ciebie Iza tak na pokładzie, a wracałam już do zespół czteroosobowego, gdzie faktycznie zespół był większy I trochę rozrósł się pod moją nieobecność. Tak więc na szczęście wszystkie te osoby znałam, więc to nie było problematyczne. Na pewno mi to dużo ułatwiło ten mój ponowny start tutaj w media. No ale zawsze jakieś tam obawy są.

Iza:
Karolina, ty już wstępnie wspomniałaś o tym, że zaczęłaś już później tęsknić za pracą. Chciałabym też zatrzymać się przy tym temacie. Jak starałyście się sobie z tym poradzić? I czego nauczyłyście się też w tym okresie bycia trochę też samemu ze sobą? Bo wiem, tak, dzieci, ale też zostaje się po części samemu z tymi myślami.

Marta:
Okej, to może ja zacznę. W moim przypadku to może nie była tęsknota za samą pracą, tylko raczej za takim poczuciem, że jestem kimś innym niż tylko mamą. Bo faktycznie ta moja rzeczywistość sprawiła, że od 24 godziny na dobę faktycznie jestem mamą I trochę nie było miejsca na inną rolę przez ten ostatni czas. Praca wcześniej dawała mi poczucie sprawczości I rozwoju. A wiadomo w macierzyństwie wszystko kręci się wokół dzieci. I w pewnym momencie te dni zaczęły mi się po prostu zlewać. I to była taka tęsknota za wyjściem do ludzi, za oderwaniem się od tej macierzyńskiej rutyny, która się głównie kręci wokół właśnie pieluch, jedzenia, spania, spacerów, prania, sprzątania I tak dalej, czyli takich obowiązków okołodomowych. I faktycznie macierzyństwo jest dla mnie bardzo rozwijające, myślę, że wpływa też pozytywnie na mnie jako na pracowniczkę, na menedżerkę, bo dużo tych takich pozytywnych cech zauważyłam, że u mnie wyzwoliło I jednak momentami brakowało mi takiego mentalnego oddechu, takiego żeby mieć taką małą przestrzeń tylko dla siebie. Nawet jeśli to było wyjście raz dziennie do sklepu na zakupy, bo często takie dni po prostu bywały. I faktycznie wtedy radziłam sobie, że na przykład wychodziłam na spacer I w tle gdzieś tam słuchałam sobie podcastu, albo właśnie słuchałam podcastu, gotując obiad. Czy na ogół też wychodząc gdzieś z moimi koleżankami, bo czasami zdarzały się takie dni, że udało nam się spotkać. I to mnie nauczyło, że ja tej równowagi faktycznie potrzebuję I że to jest w porządku, że ja nie muszę być tylko dla tych dzieci, tylko też jestem kimś więcej niż mamą i to jest ok. I na pewno taki powrót do pracy zaczęłam tak stopniowo. Zaczęłam właśnie od zapisania się na kurs Google Umiejętności Jutra. To akurat ładnie się zbiegło z moim powrotem do pracy, bo zaczęłam kurs jeszcze będąc na macierzyńskim, a potem go jakby kontynuowałam już po powrocie do pracy, więc fajnie to się zazębiło, bo tak stopniowo weszłam w tę rutynę.

Iza:
A ty Karina, jakie masz sposoby?

Karina:
Znaczy ja powiem wam tak, po czterech latach poczułam, że to jest ten czas, żeby wrócić do pracy. I już tego po prostu mocno zapragnęłam. Wiecie, codzienne siedzenie w domu z dziećmi, te codzienne obowiązki, gotowanie, sprzątanie, pranie, wychodzenie na spacery, figloraje i te inne, są wspaniałe, ale już po czterech latach potrzebowałam zupełnie czegoś innego. I ja po tych czterech latach postanowiłam, że chcę wrócić, natomiast takiej możliwości też nie miałam, ponieważ nie mieliśmy komu zostawić tego młodszego syna, więc musieliśmy poczekać na to, aż przyjdzie etap przedszkola. To był też taki moment, kiedy ja dosyć płynnie już wróciłam do tej pracy, Czyli jak już go odstawiałam do tego przedszkola we wrześniu, jeszcze miałam taki miesiąc dla siebie i faktycznie wtedy mogłam przez ten miesiąc, przynajmniej od rana, mieć ten czas dla siebie. Natomiast w październiku wróciłam i poczułam się tak jak było kiedyś. To w ogóle było coś niesamowitego, bo jakby ja w zasadzie nie odczułam takiej wielkiej różnicy, że powróciłam do pracy, że nagle się okazało, że bez problemu da się połączyć te 2 rzeczy. Coś, co wcześniej zastanawiałam się jak to można połączyć, nagle przyszło to bardzo w sposób naturalny.

Iza:
Pamiętam jak miałaś swój pierwszy w cudzysłowie dzień pracy i też powiedziałaś, twoje pierwsze słowa do nas brzmiały, że ja nie poznaję tej firmy, bo wcześniej siedziła w zupełnie innym miejscu, nagle centrum Łodzi. Co się tutaj dzieje?

Karina:
Słuchajcie, ja oprócz tego, że zmieniliśmy budynek, zmieniły się też ludzie. Ja jak weszłam do biura I jeszcze zaznaczę, że jak ja za moich czasów, czyli te 5 lat temu, pracowaliśmy, to była tylko i wyłącznie praca w biurze. Teraz się nagle okazało, że jest praca zdalna i małą garstkę ludzi znałam, tak? Z kim mogłam na korytarzu czy w pokoju powiedzieć sobie cześć i powiedzieć hello, wróciłam. Więc jakby dla mnie to w ogóle była, wiecie, taki trochę powrót do nowej firmy, nie? Zmienił mi się też kierownik, więc jakby ja w ogóle miałam takie wejście, no mogę śmiało powiedzieć, że do starej, ale nowej firmy, nie?

Iza:
No i to też pewnie było w pewien sposób ciekawe.

Karina:
To było wiecie co, ciekawe, bo ja z jednej strony znałam, tak, jakby ja nie miałam jakichś takich obław, stresu, że w ogóle co to będzie, bo firmę znałam. Wiedziałam też czym się będę zajmować i chyba bardziej była taka ekscytacja, nie. No i 2, że to już naprawdę był ten czas, kiedy ja bardzo chciałam tu przyjść. Ja w zasadzie ten wrzesień, co miałam ten czas dla siebie, to ja odliczyłam niemalże dni, kiedy przyjdzie październik i po prostu przyjdę do pracy.

Iza:
No to co, to może wejdźmy głębiej w ten dzień, kiedy powróciłyście do pracy, dzień Wielkiego Powrotu. Jak wspominacie ten czas, te pierwsze 8 godzin po powrocie?

Karina:
Ja mogę powiedzieć, słuchajcie, dla mnie był to bardzo miły dzień. W ogóle weszłam w ten dzień tak płynnie. Myślę, że były bardzo dobrze zaplanowane, cały ten harmonogram, co ja mam robić, więc tutaj nie było jakiegoś dużego zaskoczenia, że ja przychodzę. Poznałam nowych ludzi, poznałam biuro, poznałam tak naprawdę jakby zasady gry. Kto tu rządzi, za co, kto jest odpowiedzialny. Jeszcze jakieś takie wdrożenia w system. Także bym powiedziała, że ten dzień przebiegł bardzo miło, ale też szybko.

Marta:
No mnie było podobnie. Ja, tak jak Karina, mimo tego, że mnie nie było tylko półtora roku, w porównaniu z tym czasem Kariny, to ja się czułam jak taki nowy, stary pracownik. Z jednej strony była taka nutka ekscytacji, lekki stresik, tak jak przychodzisz do nowej pracy, nie wiesz kogo spotkasz, podobnie jak Karina tutaj. Część ludzi znałam, ale była część zupełnie nowych osób. Może nie taka duża, ale jednak mijałam obce osoby na korytarzu. Przez te półtora roku się trochę zmieniło. I z jednej strony wszystko było znane, ale w przypadku biura na przykład też się zdziwiłam, bo był remont, ja wracam I

Iza:
nie jestem już w tym samym pokoju.

Marta:
Już nie jesteś na parterze,

Iza:
już jesteś na pierwszym piętrze.

Marta:
Tak, już muszę wchodzić na pierwsze piętro do pokoju. Faktycznie te przestrzenie teraz zupełnie inaczej wyglądają. Oczywiście wszystko tutaj się zmieniło na plus, to nie można tego odmówić. I z drugiej strony dużo rzeczy, które kiedyś znałam i działały przed pójściem moim na macierzyński, okazały się zupełnie nowe i trzeba było się ich uczyć, tak? No bo firma też się rozgosła, pojawiły się nowe procesy. Pamiętam, że pierwszego dnia przyszłam, pogadałam z zespołem, pamiętam, że weszłam do nas do pokoju, tak? Ale dosłownie chwilę pogadałyśmy i zaraz leciałam na spotkania, bo miałam właśnie tak zaplanowany od A do Z w sumie dzień na zasadzie właśnie poznania biura, poznania ludzi, wgryzienia się na nowo w obowiązki. No i później co, odpaliłam laptopa i po prostu zaczęłam na nowo wgryzać się w naszą mediową bieżączkę. I pamiętam, że właśnie było wtedy bardzo dużo spotkań, ale też było bardzo miło, bo dostałam bardzo dużo wsparcia, zarówno od bezpośredniej przełożonej, jak i właśnie moich współpracowniczek, tak, i współpracowników, tak, Muszę tutaj pamiętać. Był bardzo miły dzień, zawsze wiem też, że mogę się zwrócić z różnymi pytaniami i wątpliwościami, a wspominam bardzo pozytywnie.

Iza:
A jak wyglądał dalszy proces Waszego wdrożenia i czy od razu zostałyście rzucane na głęboką wodę? Pytam dlatego, ponieważ Karina jesteś starszym specjalistą, Marta jesteś menadżerką i też te wymagania są już zupełnie inne niż nawet w przypadku specjalisty. Więc Chciałam tutaj popytać, czy raczej zostałyście od razu wrzucone na tę głęboką wodę, czy raczej miałyście ten czas na to, żeby się spokojnie wdrożyć i czy może wy sobie same nakładałyście też taką presję?

Karina:
Ten proces złożenia po powrocie do pracy był dobrze zaplanowany i on był rozłożony na takich kilka etapów, co mi bardzo pomogło. I dzięki temu nie czułam żadnej takiej presji, stresu, mogłam na spokojnie tak naprawdę wejść z swojej obowiązki. Więc wiecie, przez 5 lat jakby to, czym się zajmowałam, mocno się zmieniło, więc ja musiałam też nadrobić jakby te braki tej wiedzy. Więc to był właśnie taki etap, kiedy pozwolono mi swobodnie wejść w te moje obowiązki.

Marta:
Jeśli chodzi o mnie, to moje wdrożenie było bardzo intensywne. Po miesiącu to w zasadzie czułam się jakbym nie miała przerwy, bo było naprawdę bardzo dużo tematów. Ja też myślę, że jestem bardzo konkretna i to też chyba wyzwoliło we mnie to macierzyństwo, że od razu weszłam na pełne obroty, bo wiedziałam, że jako menadżerka mam zespół i sporo tematów, które właśnie czekały na mnie i po prostu muszę ogarniać, tak? Muszę wejść i zająć się pewnymi tematami. I trochę nie było czasu na takie miękkie lądowanie. Natomiast też nie uważam, że to było jakieś złe. Tylko po prostu naturalnie się tak ułożyło. Ze względu na te moje takie predyspozycje jeśli chodzi o osobowość.

Iza:
No właśnie dlatego tak zapytałam o tę presję, którą można sobie czasem samemu nakładać.

Marta:
Tak, tak i tak już właśnie jak wspomnieliśmy, no z racji tego, że mam większy zespół, no inaczej się zarządza sobą i jedną osobą, a inaczej już sobą i czterema innymi osobami. Na szczęście właśnie te wszystkie osoby znałam, więc to było dużo łatwiejsze. Natomiast mogę też powiedzieć, że firma jest też bardzo elastyczna w stosunku do mnie, do moich możliwości i potrzeb. I faktycznie jest tak, że nie ma problemu, gdy muszę zacząć później pracę, bo idę z dziewczynami na przykład na szczepienia czy do lekarza, więc jest to bardzo na pewno w moim odczuciu ułatwiające mi moje codzienne życie. Z drugiej strony muszę dobrze zarządzać tą swoją energią, no bo wiadomo dom z dziećmi nie zwalnia, tak? I muszę po prostu po wrocie z pracy też wejść na pełne obroty, ale już jako mama.

Iza:
A może teraz wyjdźmy w takim razie z biura, z tego pierwszego dnia, z tego procesu wdrożenia, z waszego onboardingu. Chciałam zapytać o pracę zdalną. W naszej firmie pracujemy w systemie zdalnym bądź hybrydowym, w zależności od miejsca zamieszkania. My wszystkie jesteśmy w trybie hybrydowym, ale zdalnie pracujemy częściej, tak mi się wydaje.

Karina:
Tak,

Iza:
Oczywiście możemy sobie wybierać. Możemy być nawet w biurze 5 dni w tygodniu, to wedle wyboru. Ale kiedy jesteście na pracy zdalnej, Czy to połączenie, praca zdalna i bycie mamą jest dużym wyzwaniem? Czy może jest na odwrót i to właśnie praca stacjonarna idzie w parze z okresem wczesnego macierzyństwa? No bo jednak tutaj czasem ma się do czynienia z pewnym chaosem i trzeba go jakoś ogarnąć. I teraz który tryb, praca zdalna czy może praca stacjonarna bardziej sprzyja takiemu skupieniu się chociażby na pracy?

Karina:
Wiecie co, ja nigdy nie pracowałam na pracy zdalnej i trochę się też tego obawiałam, bo ja zawsze miałam ten kontakt z ludźmi. I chociażby ten etap mojego powrotu i ten czas wdrożenia. Wcześniej miałam świadomość, że będąc w biurze z zespołem mogę odwrócić się do koleżanki czy do kolegi i podzielić się wiedzą, ewentualnie tak zapytać. Natomiast praca zdalna nie pomaga. Oczywiście my się łączymy na Teamsach, rozmawiamy, natomiast na pewno jest troszeczkę trudniejsza i wymaga od nas samych więcej pracy. I trwa to dłużej, bo musimy pewne rzeczy po prostu samoistnie wyszukać, a tak wystarczyło po prostu odwrócić się i zapytać. Ja też mam tak, że mój cały zespół jest rozproszony po całej Polsce, więc ja tutaj z Łodzi jestem sama, więc jak przyjeżdżam do biura, to też z mojego działu jestem sama. Natomiast ja bardzo doceniam pracę zdalną i ona na pewno, kiedy jest się mamą, kiedy jest niedyspozycja dzieci, to w moim przypadku praca zdalna bardzo mi ułatwia. I ja też mam szczęście, że po prostu moje dzieci potrafią się bawić razem i są w tym czasie grzeczne i one rozumieją, że mama musi pracować, bo one się po prostu bawią. Tak w innym przypadku musiałabym pewnie brać zwolnienie lekarskie na dzieci i pewnie bym musiała siedzieć z nimi. Natomiast, ta praca zdalna zdecydowanie w moim przypadku, przynajmniej na razie mi łatwiej. Natomiast też chętnie przychodzę do biura. Mimo, że nie ma mojego zespołu, to Są po prostu inni ludzie, z którymi też można wspólnie się napić kawy, czy przez chwilę porozmawiać. Także dla mnie to rozwiązanie hybrydowe uważam, że jest naprawdę idealnym rozwiązaniem.

Iza:
Też jestem zwolenniczką hybrydy, ale kiedy jest się mamą, to rzeczywiście tutaj trzeba wziąć pod uwagę wiele tych czynników. A jak to w takim razie było Marta? U Ciebie chociaż ja już wiem, że Ty czasami przychodzisz i się cieszysz, że w końcu możesz odpocząć od swoich dzieci. W żartach coś takiego powiesz, ale jak to wygląda tak naprawdę?

Marta:
Tak, ja też pracuję hybrydowo i bardzo doceniam taką formę pracy. Ja faktycznie z wyboru jestem 2 dni w tygodniu z biura. Także bardzo to doceniam, bo to jest właśnie ten moment, kiedy mogę się spotkać z ludźmi, mieć taką przestrzeń tylko dla siebie, napić się spokojnie kawy, czy skupić się na większej ilości spotkań, bo faktycznie te 2 dni mam wypakowane po brzegi. Natomiast jest to dla mnie dobre. W moim przypadku praca zdalna przy bliźniaczkach również okazała się możliwa. Wiele osób, które mają 1 dziecko szczególnie, tak dziwią się, że kto o tym mówi, ale faktycznie tak jest. Bo one razem się bawią, mają siebie po prostu do tej zabawy, mają podobny rytm dnia, śpią, jedzą w tym samym czasie. I oczywiście faktycznie potrzebują mnie w różnych momentach i czasami muszę coś przerwać, ale mimo wszystko jestem w stanie pracować, więc jest to na pewno dla mnie bardzo duże ułatwienie, że mogę czasami popracować zdalnie. Mam też właśnie wrażenie, że dzięki takiej formie pracy łatwiej mi być blisko nich, a z drugiej strony robić coś dla siebie, czyli pracować. Tak więc jakby mam tę przestrzeń dla siebie na swój rozwój i na pracę, ale też widzę je, tak, więc to jest też dla mnie bardzo ważne. Nie jest to łatwe faktycznie, ale da się to poukładać. No i tak jak powiedziałam, praca stacjonarna to jest pewien reset, ale też maksymalne skupienie na takich kwestiach, które wymagają większych spotkań z ludźmi, bo ja też chodzę na spotkania kierowników, które mamy cyklicznie tutaj w biurze, więc siłą rzeczy w tym biurze gdzieś tam muszę się pojawić.

Iza:
Ale tak jak powiedziałyście macie też grzeczne współpracujące dzieci.

Marta:
Tak, to prawda trzeba to bardzo docenić.

Iza:
Tak właśnie, trzeba to też docenić. Podpytałam was wcześniej o to jak radziłyście sobie z tęsknotą podczas tej przerwy, jak też zostawałyście same ze swoimi myślami, jak sobie radziłyście. A teraz, jak już macie swoje pociechy, jak znajdujecie też ten czas dla siebie, żeby jednak wyważyć to w jakiś sposób, żeby żyć w tym duchu, właściwie work-life balance, który jest taki dzisiaj na topie i tak się o nim dużo mówi. Czy w ogóle regularnie udaje wam się znaleźć ten czas dla siebie?

Karina:
Ja cały czas staram się. Ale co ciekawe, od kiedy pracuję, to udaje mi się ten czas częściej znaleźć tylko i wyłącznie na siebie. Wróciłam do takich swoich małych przyjemności, czyli fitness, spotkania z koleżankami przy kawie, czytanie książki, jakiś film. Więc to są takie małe przyjemności, które dają mi już tę radość i chyba na dzień dzisiejszy one mi po prostu wystarczają. To jest taki trochę czas dla mnie i na dzień dzisiejszy chyba nic więcej nie potrzebuję. Ja też dodam, że ja w ogóle lubię spędzać czas z moją rodziną, więc z jednej strony, jak jest teraz etap rowerów i idziemy w czwórkę na rowery, to to też jest taki czas, z jednej strony wspólny, ale też coś robię dla siebie. Kiedy idziemy do Figloraju, to też znajdujemy takie miejsca, gdzie ja też mogę poćwiczyć. To nie jest tak, że ja tylko stoję i biernie na nich patrzę, ale też jeśli jest taka możliwość to zakładam dresy i razem z nimi się wspinam po ściankach wspinaczkowych czy po parku linowym, więc to też jest ta moja przyjemność, wbrew pozorom mam ich sporo w ciągu dnia.

Iza:
Ale to jest w ogóle piękne, bo to też taki… Dotykasz temat, który aż chce się poruszyć, jak dobrze jest spędzać ten czas jednak razem z dzieckiem, a nie siedzieć w telefonie. To Tutaj myślę, że możemy śmiało o tym też powiedzieć.

Karina:
Ja w ogóle jestem też trochę, znaczy trochę bardzo dumna z siebie, ponieważ moja pięciolatka, ona w ogóle nie ogarnia telefonu. Ona oczywiście wie, że tam jest dużo na pewno ciekawych rzeczy, ale póki mogę, to jak najdłużej ją próbuję od tego jakby odciągnąć. Pewnie przyjdzie taki moment, że trzeba będzie pokazać, tak, jak to się obsługuje i do czego służy telefon. Natomiast faktycznie ja też jak widzę, że usiądę przy telefonie i widzę zainteresowanie, to ja po prostu natychmiast ten telefon odkładam. Więc tutaj staramy się skupić na dzieciach, a że tak powiem telefon to jest, Jak się znajdzie na niego wieczorem czas, to super, a jak nie, to też trudno.

Iza:
Przechodząc do Marty, jak to u Ciebie wygląda?

Marta:
Też właśnie chciałam powiedzieć, że Karina ma dzieci w tym już takim fajnym wieku na takie różne wspólne aktywności, bo u mnie jeszcze… No i dziewczynki mają półtora roku i faktycznie, o ile wchodzą w grę jakieś tam sale zabaw czy właśnie wspólne spacery, to rowerki jeszcze niekoniecznie. Ale mimo wszystko ten czas jest też bardzo fajny. I podobnie jak Karina, cały czas jestem w trybie staram się. Czyli to jest czas dla siebie in progress. Natomiast nie oszukujmy się, jest to trudne z dwójką takich malutkich dzieci. I o ile mój work-life balance w pracy działa, o tyle w życiu rodzinnym bywa różnie, ponieważ wiadomo jak każdy mamy swoje jakieś mniejsze i większe wyzwania codziennie. Natomiast staram się te 2/3 razy w tygodniu poćwiczyć w domu. Nie chodzę na fitness, bo już mi to nie wychodziło wiele razy, jeśli miałam się wybrać z domu, natomiast łatwiej, dużo łatwiej jest mi się po prostu przebrać i nawet przy tych dzieciach poćwiczyć. One też widzą, już tuptają, już widzą jak mama po prostu robi turbo kroki. [Iza: Pozwalają ci?]. Tak, pozwalają. Pokazują właśnie, o mama ćwiczy I tup, tup, tup pokazuje. Więc to jest bardzo fajne. Już ćwiczą z tobą. Tak, już ćwiczą ze mną, tak, także to jest bardzo zabawne też jak na to patrzę i też pokazuje jak dzieci bardzo chłoną i patrzą na to co my robimy. Więc wolę żeby na mnie patrzyły w takim wydaniu niż jak siedzę w telefonie np. Więc oprócz tych takich domowych fitnessów z nimi, to też je bardzo zajmuję, bo one lubią właśnie patrzeć trochę jak w telewizji, co tu się dzieje nowego. Więc wtedy nie płaczą, patrzą, ale w międzyczasie robią tam swoje rzeczy w tle. Na przykład siedzą sobie na kanapie, oglądają sobie książeczki. One lubią właśnie bardzo tak się razem bawić. Ale oprócz tych ćwiczeń, no staram się raz na jakiś czas spotkać z koleżankami, wiadomo, tutaj też jak już nam to wyjdzie, to jest też sukces, ponieważ no większość z nich ma też swoje rodziny i swoje sprawy, swoje obowiązki, więc trudno się zgadać, ale jak już się zgadamy, to już jest taki bardzo fajny i wartościowy czas i wyciągamy z tego maksymalnie dużo. No i podobnie jest też w związku, że szukamy tej przestrzeni dla siebie, że próbujemy te przestrzenie znaleźć i wyjść sobie gdzieś tylko we dwoje. Teraz sobie planujemy jak ten odcinek podcastu powstanie to już będziemy po meczu siatkówki, bo wybieramy się właśnie na mecz siatkówki. I w najbliższym czasie też na stand up. Także też stwierdziliśmy, że na przykład zamiast sobie kupować prezenty na urodziny warto po prostu kupić sobie wspólne wyjście. Wspólny czas, tak. I to też pokazuje, że ten czas też się kupuje taki wspólny, żeby porobić coś razem, ale nie razem w sensie siedzenia z dziećmi razem, tylko wyjścia i zrobienia czegoś innego zupełnie.

Iza:
No tak, te małe wspólne momenty są na pewno bardzo ważne, chociaż tak jak też tutaj wspomniała Karina, te wyjścia na rower, to też jest przecież forma robienia czegoś dla siebie, więc to myślę, że też zależy od osoby. Więc tak, doceniacie te małe momenty w życiu prywatnym, ale co dziś doceniacie w byciu aktywnymi zawodowo, czego być może kiedyś zupełnie nie dostrzegałyście? Ze względów chociażby takich, że tych dzieci nie było, nie było tych obowiązków macierzyńskich.

Karina:
Słuchajcie, ja najbardziej doceniam ciszę. Po prostu jak jest godzina ósma z minutami i moje dzieci wyjdą do przedszkola, a ja mam wtedy pracę zdalną, to nagle jak zamykają się te drzwi, to mówię, ojej, jak dobrze. Tak, i to jest naprawdę coś bezcennego. U mnie ogólnie taki panuje chaos, tutaj wiecie, to szykowanie do przedszkola, jedno gada, drugie gada, zęby, nie zęby, więc naprawdę rano jest, bym powiedziała, hardkorowo i ta cisza jest niesamowita przez te najbliższe parę godzin, ponieważ zazwyczaj jak mam pracę zdalną, to akurat mój mąż też pracuje poza domem, więc jestem sama. No I to jest, tak, cudowny czas. No ale doceniam też kontakt z ludźmi. Chyba to mi najbardziej doskwierało, będąc sama z dzieciakami, że jednak w ciągu dnia wszyscy pracowali, z moich znajomych, ani do kogoś zadzwonić, ani z kimś się spotkać, kiedy ja ten czas miałam. Więc doceniam kontakt z ludźmi, Ale doceniam właśnie też to, że mogę na nowo dużo rzeczy się uczyć. Że cały czas tutaj tę wiedzę muszę poszerzać, żeby nie wypaść z branży. Więc cisza, kontakt z ludźmi i poszerzanie wiedzy. Myślę, że to jest istotne.

Marta:
U mnie było tak, że zawsze wiedziałam, że ogarniam, ale bycie aktywną zawodowo mamą sprawia, że mam wrażenie, że to jest razy 2, że to jest takie 200% właśnie tego zorganizowania i ogarniania różnych tematów. I miałam wrażenie, że takie rzeczy, które kiedyś mi się wydawało, że nie opłaca się do nich zabierać, bo mam tylko pół godziny, to teraz uważam, że pół godziny to jest maksymalnie dużo czasu, żeby naprawdę sporo rzeczy ogarnąć, więc ten czas się bardzo docenia, bo jest go bardzo mało. W pracy też właśnie nie tracę czasu na pierdoły, tak, zajmuję się, mam wrażenie, takimi wiecie, konkretnymi rzeczami. Skupiam się właśnie na celu, na realizacji zadań. I wcześniej też miałam tak, że nie musiałam rozkminiać całego tygodnia pod kątem logistyki, wyjścia do biura, czy planowania posiłków, no bo to też jest istotne, posiłki są bardzo ważne. A teraz to mi bardzo pomaga poukładać ten tydzień. Wiem, że jest jakaś rutyna, coś się będzie działo po sobie. Na pewno też wiem, że nie wszystko da się z góry zaplanować i ta nieprzewidywalność jest wpisana w macierzyństwo. Nie da się pewnych rzeczy zaplanować. Mimo wszystko, myślę, że przez to też jestem jeszcze bardziej elastyczna niż byłam. Bo zawsze byłam dość elastyczna, ale teraz jeszcze jestem bardziej taka, myślę, wyrozumiała w stosunku do ludzi, z którymi pracuję. I bez względu na to, czy mają dzieci, czy nie, to jestem w stanie zrozumieć, że naprawdę są różne sytuacje życiowe, które wymagają po prostu różnych działań. I nie zawsze wszystko jest od nas zależne. No i to w zasadzie tyle. Myślę, że ja tu bardzo doceniam tą aktywność zawodową, bo faktycznie ona wyciąga z nas te najlepsze cechy do pracy, tak jak powiedziałam wcześniej.

Iza:
No dobrze, ja też słyszałam, że im człowiek ma więcej obowiązków, tym jest bardziej zorganizowany, więc wydaje mi się, że te dzieciaki też pomagają. W sumie, czy macie czas, żeby czasem po prostu tak położyć się na łóżku i odpocząć po ciężkim dniu? Bo wydaje mi się, że wiele osób, które nie znają tego trybu życia z dziećmi, czasem sobie pozwalają na takie rozłożenie się na kanawie i błogi odpoczynek. A w przypadku dzieci, to w ogóle możemy mówić, że coś takiego funkcjonuje?

Karina:
U mnie funkcjonuje. Myślę, że to jest kwestia partnera. Akurat z moim mężem bardzo fajnie się uzupełniamy. Kiedy on, nie wiem, widzę, że ma jakąś tam lekką niedyspozycję, więc ma taką możliwość, żeby zamknąć się w sypialni i odpocząć i odwrotnie. Tak samo, jeżeli chodzi o jakieś właśnie to wyjście, gdzie tak jak wspomniałam, że coraz częściej im się zdarzają takie wyjścia, jakby tutaj też nie ma problemu, że on po prostu wie, że on położy dzieci, zajmie się tymi dziećmi, zrobi im jeść, więc one tutaj wtedy nie potrzebują mieć tej mamy, ponieważ mają tatę. Natomiast mi się też zdarza, słuchajcie, moment, kiedy po prostu nawet mogę z nimi w trójkę się położyć, tak, włączę im na jakąś tam chwilę bajkę i one oglądają bajeczkę, a ja po prostu chwilę mogę mieć taki czas odpoczynku dla siebie.

Iza:
Mhm. A u ciebie Marta, bo ty, ja wiem, że ty mówisz w samych superlatywach o swoich dziewczynkach, ale po prostu w kuluarach czasem słyszę, że to są 2 rywalizujące o mamę szkrawy, więc też chcę dopytać czy tutaj Ty masz podobnie jak Karina, czy jeszcze może nie?

Marta:
To prawda, jak nie ma mnie w domu to wszystko jest w porządku, one też zostają z tatą, tata je ogarnia bardzo dobrze, sobie z nimi radzi i nie ma żadnych problemów. Natomiast gdy ja wracam albo pojawię się choć gdzieś w zasięgu ich wzroku, już zaczyna się pisk, wyścigi kto pierwszy u mamy, walka o to która siedzi na kolanach, więc mam 2 kolana, więc muszę je po prostu dzielić między jedną i drugą, ale mimo to i tak są walki. Także tutaj myślę, że po prostu to jest taki etap i nie da się nic z tym zrobić. Gdzieś tam jak rozmawiam ze znajomymi, które mają dzieci w podobnym wieku, właśnie takie malutkie, to jest podobnie, że jest ta mamoza i po prostu nie wygrasz z nią. Natomiast u mnie to wygląda tak, że czasami zdarzają się takie chwile, kiedy mogę sobie odpocząć, jest to najczęściej kiedy dziewczyny pójdą na drzemkę po obiedzie. To faktycznie są takie dni, że w czasie tej drzemki coś ogarniam, typu obiad, sprzątanie, ale są też dni, kiedy po prostu kładę się razem z nimi, bo czasami mam taką potrzebę i opcję po prostu, żeby też z tego skorzystać. Albo zwyczajnie posiedzieć, wiecie, pogapić się w telewizor, tak nawet nie oglądając nic specjalnie rozwijającego, tylko jakieś treści odmurzające, bo zazwyczaj człowiek taki przebodźcowany czasami tego potrzebuje, ale też potrafi właśnie wyjść na jakiś tam samotny spacer, więc to jest też na pewno bardzo uwalniające, żeby poczuć też tę ciszę, o której wspominała Karina. Także czasami ta cisza jest naprawdę zbawienna, chociażby te 15 minut.

Iza:
Już bazując na waszych doświadczeniach do teraz, Co mogłybyście powiedzieć przyszłym bądź młodym mamom, które akurat czują się niepewnie w nowej sytuacji, zwłaszcza zostawiając na dłużej codzienne obowiązki? To tutaj przypatrzę w pierwszej kolejności na Karinę z uwagi na jej pięcioletnią przerwę.

Karina:
Ja powiedziałabym mamom, żeby przede wszystkim słuchały własnego serca, ponieważ każda mama powinna mieć to prawo przeżyć ten czas na swój sposób, bez presji, bez poczucia winy, bez porównań, bo najważniejsze to być jednak w zgodzie z samym sobą. Ja bardzo chciałam być przy moich dzieciach obecna w tych pierwszych ich latach rozwoju i absolutnie nie żałuję ani decyzji, cieszę się z tego, że mogłam po prostu uczestniczyć w tym czasie. Powrót do pracy przyszedł u mnie płynnie. Po prostu poczułam, że chcę wrócić do pracy i wróciłam. No i myślę, że najważniejsze to jest też to, czy mamy do czego wrócić. Ja akurat mam to szczęście, że miałam takie poczucie, że media4U na mnie czeka i że jestem tutaj mile widziana. I ten powrót dla mnie też był jakby taki naturalny. Natomiast myślę, że najważniejsze to po prostu żyć w zgodzie z samym sobą. Jeśli któraś mama uważa, tak jak Marta, że wróciła po ilu? Po 15 miesiącach? Po półtora roku. To też jest super. Natomiast ja też może troszeczkę bardziej ze względów takich, że nie mieliśmy z kim zostawić dzieciaku, więc musiałam być mamą w domu. Wtedy nie wyobrażałam sobie tej pracy zdalnej z dzieckiem, bo to było dla mnie taką barierą, że no ale jak to. Dzisiaj bym do tego mogła podejść trochę inaczej, natomiast wtedy tak to czułam i tak mi się wydawało, że po prostu to nie jest możliwe, że musi być najpierw ten żłobek, żebym ja go mogła zaprowadzić i żebym mogła rozpocząć pracę i myślę, że to też jest ok.

Marta:
Ja bym powiedziała tym mamom, żeby nie myślały za dużo o tym, co będzie, bo nie da się tego w stu procentach przewidzieć, a tylko niepotrzebnie sobie czasami zaprzątamy głowę. Właśnie o tym, jak będzie, jak mnie przyjmą, czy dam radę. Ja wiem, że dużo takich myśli się kotłuje u nas w głowie, ale w większości się nie sprawdzają.

Karina:
Nie mają później pokrycia.

Marta:
Dokładnie, nie mają pokrycia. Totalnie w rzeczywistości my sobie tutaj wymyślamy, jak to może wyglądać. Natomiast to się później nie sprawdza i całe szczęście, bo faktycznie jest wtedy dużo łatwiej sobie z tym wszystkim poradzić. Po drugie macierzyństwo daje nam supermocę. Tak uważam, że odkrywa w nas cechy, których wcześniej mogłyśmy nie znać albo ich nie dostrzegać. Tak, które są naprawdę dla nas na plus i mogłyśmy nie być ich totalnie świadome. Tak było w moim przypadku. I uważam, że skoro radzimy sobie z różnymi codziennymi sytuacjami związanymi z dzieckiem, który jeszcze nie mówi, ale non stop czegoś od nas potrzebuje. I my musimy te potrzeby odgadnąć. To tym bardziej poradzimy sobie w pracy z ludźmi, z którymi możemy się normalnie skomunikować. I mało tego, bo tutaj też zwykle pojawiają się takie wątpliwości, dziecko też sobie poradzi w żłobku, czy będąc pod opieką z babcią, z tatą, z nianią. I powrót do pracy dzięki temu pozwoli nam złapać właśnie dystans, złapać oddech i być jeszcze lepszą mamą. Ponieważ wracamy do tego domu z inną energią, z bardziej pozytywną, mimo że nawet w pracy by się działy różne, dajmy na to, jakieś negatywne rzeczy, bo różne dni są w pracy, ale mimo wszystko wracamy do tego domu i już wracamy z tą inną energią niż gdybyśmy w tym domu były z tymi dziećmi po 12-14 godzin same. A z drugiej strony bycie mamą też pozytywnie wpływa na jakość naszej pracy, przynajmniej w moim przypadku. Ja to tak odczułam, że faktycznie jestem bardziej konkretna, nie zwracam uwagi na jakieś takie pierdoły, bo uważam, że nie ma sensu się tym zajmować, że pół godziny to jest bardzo dużo czasu w życiu i można naprawdę wiele ogarnąć, także ja to oceniam jako na plus, po prostu nie bójmy się, żyjmy.

Karina:
To jest niesamowite, słuchajcie, że mam wrażenie, że ta doba mimo wszystko ona się potrafi rozciągnąć, że my się w nią musimy tak wpasować i tak wszystko to, co wcześniej powiedziałaś, zaplanować, żeby był czas na rano, na wyszokowanie dzieci do przedszkola. Po tym czasie zaczynam pracę, później kończę pracę i zaczynam etap znowu bycia mamą. I okazuje się, że jeszcze w tym czasie można wyjść na rower, można wyjść z koleżanką, czy wyjść właśnie na fitness, a wcześniej po prostu było to niemożliwe. Nawet jak jeszcze nie miałam dzieci, to pamiętam, że czasem ciężko mi się było z kimś spotkać, bo ja nie miałam czasu. I tak się zastanawiałam, jak ja nie miałam czasu. Jak ja w ogóle mogłam nie mieć czasu? Ja teraz mogę powiedzieć, że ja mogę faktycznie nie mieć czasu, bo mamy po przedszkolu lekarza, czy jakieś dodatkowe zajęcia z dziećmi, no bo to też jest, jakby już jestem na tym etapie, kiedy mamy jakieś tańce, baseny i inne takie dodatkowe zajęcia, ale mimo wszystko i tak znajduję czas, żeby wieczorem z mężem jeszcze mieć siłę, obejrzeć jakiś film, czy zjeść jakąś dobrą kolacyjkę, czy po prostu zwyczajnie chwilę poleniuchować.

Iza:
Dokładnie, dlatego tak jak we wstępie wspomniałam: mamy, to są super bohaterki i tutaj postawmy kropkę. Bardzo wam dziękuję za dzisiejszą rozmowę.

Marta:
Dziękujemy, dziękujemy.

Iza:
Mam nadzieję, że wasze doświadczenia, o których mieliśmy okazję posłuchać pomogą nam wszystkim podnieść świadomość na temat łączenia pracy i macierzyństwa. Dziękuję Wam jeszcze raz. Tymczasem do usłyszenia w kolejnym odcinku naszego podcastu. Dzięki.